Ród Er Nyphala

Forum, na którym przeprowadzane będą klimatyczne sesje obejmujące członków rodu oraz omawiane będą sprawy rodowe NC.


#1 2013-07-26 21:36:39

Vamirelle

Administrator

Zarejestrowany: 2013-07-14
Posty: 31
Punktów :   

Wstęp i zakończenie do opisu rodu

Lato...lato, a pogoda była paskudna. Lało jak z cebra, a wiatr giął drzewa ku ziemi wyjąc przy tym przeraźliwie. Nie robiło to większego wrażenia na elfce. Siedziała ona spokojnie przy dębowym biurku w jednym z wielu pokojów imponującego domostwa i w tańczącym świetle świec po raz kolejny czytała te same fragmenty wciąż tajemniczych zapisków:

"…roślina ta nazywana jest przez miejscowych Nyphealea. Nikt z Quentai nie potrafił mi odpowiedzieć na pytanie [nieczytelne] ta nazwa. Podejrzewam, że może mieć ona związek z staroelfickimi określeniami Nyphes – oznaczającego światło i Aleasis – które określało niegdyś mrok. Wydaje się to mieć sens biorąc pod uwagę jej niezwykłe właści [nieczytelne] erenach niegdyś obozowały elfy. Czy to wtedy odkryto tą roślinę? O może to oni ją tu przynieśli? Najważniejsze jednak, że jest tu jej wystarczająco dużo, aby gatunek mógł przetrwać. Niesamo…"

"...ór Quentai na niziny. Zioło to uwielbia słońce tak bardzo, iż rośnie na najwyżej położonych wierzchołkach i jest dość łatwe do zauważenia. Trzeba jednak pamiętać, że nikt, kto dostanie się tak daleko i wyjdzie cało z niebezpieczeństw czyhających [nieczytelne] dość wrażliwej duszy aby zauważyć jej niezwykłość. W słońcu jej kwiat lśni niczym najczystsze białe złoto, a jej liście w dotyku są niby najdelikatniejszy aksamit. Każdy, kto [nieczytelne] uje inny zapach. Ponoć przywołuje ona zapachy z przeszłości ważne dla naszej przyszłości. Przeraża mnie, że czuję ciągle zapach spalonych ci..."

"…iństwa, gdy w moim mieście żywcem spalono moją matkę, podejrzewaną o czarną magię. A ona tylko kochała alchemię, jak ja. Nie nasza wina, że jest to nauka niezwykła. Poszukiwaliśmy innych jej właściwości. Niewykluczone, że [nieczytelne] yrządzona leczy rany, ale aby to sprawdzić, muszę najpierw sprowadzić ją do swojej pracowni. Zabraliśmy już dość i zabezpieczyliśmy coś co wygląda jak jej nasiona. Powoli schodzimy z gór. Stoki Quentai są bardzo niebezpieczne. Zatrzymaliśmy się w dolinie przy najwyższym szczycie pasma. Zwiadowcy mówią, że orki obozują niebezpiecznie blisko i musimy [nieczytelne] wyruszymy ponownie. Mamy wielu rannych i słabych, mam nadzieję, że damy radę dotrzeć na dół i rozpocząć badania. Roślina musi być chroniona przed światem, nie wiemy czy nie jest niebez…"



Zamknęła sporych rozmiarów intarsjowaną szkatułkę i przekręciła kluczyk nawleczony na złoty łańcuszek, po czym na szyi go sobie zawiesiła. Westchnęła cicho i spojrzała na swą dłoń ozdobioną rodowym pierścieniem. Wszystko, co się wydarzyło, wydarzyło się tak szybko i przybrało tak niespodziewany obrót.

Pamięta ten czas, gdy zafascynowana sztuka alchemii odwiedzała swoją starszą siostrę, by uczyć się od niej nowych rzeczy, spędzając całe godziny w jej pracowni. Pamięta, jak wertowała jedną z ksiąg pełną alchemicznych receptur spisanych w języku Starszego Ludu. Pamięta, jak między grubymi kartami tej księgi znalazła nadpaloną kartkę, najpewniej z dziennika jakiegoś. Ujęła ją wtedy w smukłe palce i na głos jej treść przeczytała. Pamięta podniecenie i fascynację, jaką czuła, gdy wraz z siostrą postanowiły udać się w długa i niebezpieczną podróż. Pamięta, jak bardzo pragnęła odnaleźć tę roślinę i zbadać dokładnie jej właściwości, dowiedzieć się jakież to nowe receptury pozwoliłaby ona stworzyć.

Pamięta to, co wydarzyło się później.

[sesja]

Każda z nich badań wiele przeprowadziła po tej wyprawie, jednak żadna z nich nie dokonała większych odkryć. Lasaiphiona zaprosiła więc obie kobiety do swej pracowni, gdzie na stole stała otwarta intarsjowana szkatułka pokaźnych rozmiarów. Spojrzała zarówno na swą siostrę, jak i na nową ich towarzyszkę i poważnym tonem rzekła:
"Badania nasze efektów oczekiwanych nie przyniosły. Nadal nie znamy właściwości tejże rośliny. Pozostaje nam więc chronić tę roślinę przed światem oraz świat przed tą rośliną, póki nasze padania efektów nie przyniosą. W tym celu zdecydowałam, że założę ród, co od nazwy tej rośliny Er Nyphala zwać się będzie, a jego przeznaczeniem i zadaniem będzie badania alchemiczne prowadzić, Nyphealea'ę chronić oraz młodych alchemików wspierać. Od dnia dzisiejszego każda z nas nazwiskiem Er Nyphala przedstawiać się będzie i współpracę na skalę szeroką zakrojoną utrzymywać z alchemikami tego rodu. Proszę Was, byście swe dzienniki badań w tej szkatule umieściły, by zabezpieczenie im zagwarantować, póki nowych badań nie rozpoczniemy."-Wedle prośby mrocznej, każda z nich umieściła w niej wszystkie poczynione w czasie badań zapiski. Złożyły w niej również ów tajemnicze nadpalone karty z tajemniczego dziennika. Mroczna ową szkatułkę zamknęła, a klucz na łańcuszek złoty nawlekła i na szyi sobie zawiesiła.

Niedługo po wyprawie w góry Quentai oraz badaniach nad rośliną Nyphealea, w okolicznościach po dziś dzień nieznanych, zaginęła założycielka i głowa rodu Er Nyphala pozostawiając pozostałych jego członków w ogromnym żalu. Ród jednak musiał istnieć nadal. Pozycję głowy rodu odziedziczyła więc jej młodsza siostra, Vamirelle Er Nyphala. Przysięgła ona sobie, zaginionej siostrze oraz wszystkim członkom tego rodu godnie siostrę zastąpić i dalej ród dumnie prowadzić wraz z całą jego alchemiczną działalnością.

Offline

 

#2 2013-10-09 16:32:05

Aurea

Użytkownik

Zarejestrowany: 2013-07-17
Posty: 31
Punktów :   

Re: Wstęp i zakończenie do opisu rodu

Postanowiłam mocno poszatkować przydługi początek (jak za mocno to poprawię), a główne elementy wyprawy tylko leciutko przycięłam. Wiem, że mam tempo opóźnionego ślimaka, ale mimo to niedługo ogłoszę urlop do końca miesiąca (muszę coś zrobić z inżynierką bo leży i popłakuje, a za tydzień jadę na spóźnione wakacje w góry )

Odnalezienie fragmentów:
Aurea:
Wieczór już powoli chylił się ku końcowi, gdy wreszcie dotarła do Deallii. Było dość chłodno jak na tę porę roku… Przed nimi jakiś dziadek bezczelnie rozstawił się ze swoimi starociami i właśnie podbiegał do niej taszcząc ze sobą…
- Kuferek! Trochę zakurzony, ale jaki praktyczny! Niewielki, a pojemny…
- Biorę…
Wyjęła z tobołka zakurzone ohydztwo i zdmuchnęła z niego sporą warstwę kurzu….kawałek… papieru…do tego popalonego i z całą pewnością nie pospolicie produkowanego…

„…iństwa, gdy w moim mieście żywcem spalono moją matkę, podejrzewaną o czarną magię. A ona tylko kochała alchemię, jak ja. Nie nasza wina, że jest to nauka niezwykła. Poszukiwaliśmy innych jej właściwości. Niewykluczone, że [nieczytelne] yrządzona leczy rany, ale aby to sprawdzić, muszę najpierw sprowadzić ją do swojej pracowni. Zabraliśmy już dość i zabezpieczyliśmy coś co wygląda jak jej nasiona. Powoli schodzimy z gór. Stoki Quentai są bardzo niebezpieczne. Zatrzymaliśmy się w dolinie przy najwyższym szczycie pasma. Zwiadowcy mówią, że orki obozują niebezpiecznie blisko i musimy [nieczytelne] wyruszymy ponownie. Mamy wielu rannych i słabych, mam nadzieję, że damy radę dotrzeć na dół i rozpocząć badania. Nyphalia musi być chroniona przed światem, nie wiemy czy nie jest niebez…”

Elfki:
To był bardzo ciężki, ale też bardzo interesujący dzień… podeszła do przepastnego regału dźwigającego ogrom starych ksiąg. Ujęła jedną z nich w dłonie i położyła na stole, siadając obok siostry:
- Lasai, spróbujmy dziś umieszać tę starą miksturę na ropiejące rany.
… zaczęła przewracać karty owej starej niezwykle księgi… wzrok jej zatrzymał się na skrawku papieru, co popalone brzegi miał i utkwiony między stronicami był.
"..ór Quentai na niziny. Nyphalia uwielbia słońce tak bardzo, iż rośnie na najwyżej położonych wierzchołkach i jest dość łatwe do zauważenia. Trzeba jednak pamiętać, że nikt, kto dostanie się tak daleko i wyjdzie cało z niebezpieczeństw czyhających [nieczytelne] dość wrażliwej duszy aby zauważyć jej niezwykłość. W słońcu jej kwiat lśni niczym najczystsze białe złoto, a jej liście w dotyku są niby najdelikatniejszy aksamit. Każdy, kto [nieczytelne] uje inny zapach. Ponoć przywołuje ona zapachy z przeszłości ważne dla naszej przyszłości. Przeraża mnie, że czuję ciągle zapach spalonych ci..."

Spotkanie:
- Lasai, co robimy?
- A co byś chciała zrobić, moja mała siostrzyczko? Idziemy do karczmarza wypytać o wolnych zwiadowców i najemników.
Mroczna podeszła do karczmarza i donośnym głosem zwróciła się do niego:
-...trza nam najemników oraz zwiadowców, co dobrze góry Quentai znają...
Aurea  skierowała się do ich stolika.
- Można się dosiąść?
- Zdrowy rozsądek kazałby mi język za zębami trzymać, lecz…
- … te same źródła, ten sam cel… jeśli Miłe Panie się zgodzą, możemy ruszać….
- Cóż, Twoim zdaniem, nam ta wyprawa przyniesie?
- Nyphalię oczywiście!

Wyprawa
Trasa do najwyższych szczytów gór zaczynała się łagodną stromizną porośniętą rzadkim lasem. Gdy tylko dotarli na jego skraj rozbili pierwszy obóz, gdyż słońce poczynało powoli ginąć za horyzontem pozostawiając podróżnym perspektywę spędzenia nocy w siodle. Pięli się w górę po coraz rzadziej porośniętych krzewami terenach, jednocześnie coraz bardziej stromych. Ponieważ skwar zaczął doskwierać, błądzili dość długo szukając źródła czystej wody. Dopiero następnego dnia trafili na górską rzekę mającą niechybnie swoje źródło wysoko w górach. Od tej pory była ona ich drogowskazem w podróży i źródłem życiodajnego napoju. I tak dniami jechali w szeregu, który rozpoczynali i kończyli najemnicy, na noce zawsze robiąc popas. Wieczory, niekiedy do świtu się ciągnące, alchemiczki spędzały na rozprawach - najpierw wyłącznie o sztuce swego fachu, później jednak zaczynały przechodzić na tematy bardziej osobiste. ..
...w ten oto sposób dotarli na najwyższy szczyt góry Quentai...
…kiedy to więc masyw górski oparciem dla ich nóg już był, a niebo zdawało się być niemalże na ręki wyciągnięcie, Vam puściła lejce i dłoń zarówno do swej siostry rodzonej wyciągnęła, jak i do przyjaciółki, by ich dłonie ująć i usta otworzyła, jakby coś rzec chciała, lecz jedyne, co rzec zdołała, to zduszone przez emocje dwa słowa:
-Tak blisko...
Szczyt był skalisty, niemal goły, gdzieniegdzie tylko pozasłaniany pojedynczymi krzakami. Czy w takim miejscu mogła rosnąć jakakolwiek przydatna roślina?...

… wszystkie szczyty Quentai od miejsca, w którym stały w stronę Portu Jaffic, który majaczył gdzieś na dole, jako malutkie skupisko niewielkich budek. A za nim...niczym nieograniczona błękitna przestrzeń falującego oceanu. Stanęła jak skamieniała, nigdy wcześniej nie widziała niczego tak pięknego. Zaczęła powoli obracać się dookoła, aż spojrzała w stronę Krainy Devortis. Widziała pola, na których skraju mieszkała, dalej majaczyła Dealia, przecinana przez Dealliję, na lewo ciemną zielenią odznaczała się Mroczna Puszcza, a także inne miasta, lasy i osady.
Pokonując nieco zdradliwą ścieżkę na szczyt wiodącą, chłonęły skwapliwie okoliczne widoki i Krainę rozciągającą się w dole podziwiały. Kiedy kresu ich droga już dosięgała, stanęły obie tuż za kompanki plecami i oddały się całkiem podziwianiu widoków, co w oczy biły dumnie. Krajobraz był tak piękny i wzruszający, że już sam w sobie zdawał się być wielką nagrodą za trudy podróży. Rudowłosa dość śmiało ruszyła w kierunku zbocza na zachód wysuniętego, by spojrzeć jak słońce barwnymi refleksami ozdabia strome zbocza i zdecydowanie niżej położoną równinę pięknie zazielenioną.
…- Stój! - Echem po górach odbił się wielokrotnie krzyk Lasairfhiony, która rzuciła się z impetem w kierunku swojej siostry, by pociągnąć ją ku sobie. Gdy tylko rękaw biały uchwyciła, pociągnęła go tak energicznie, że rozległ się cichy trzask rozpruwanej tkaniny, a po chwili młodsza elfka w jej ramionach wisiała całkiem zbita z tropu i zupełnie zmieszana. Mroczna spojrzała na nią surowo, choć na twarzy już było widać powoli wstępującą ulgę. Pomogła siostrze zebrać się na nogi z powrotem, po czym ostrożnie podeszła do jednej z nielicznych szaro-zielonych kępek czegoś, co oset schowany w rzadkiej trawie przypominało. Uklęknęła tuż przy wątłej roślince, która absolutnie nie miała w sobie nic majestatycznego, jednak elfka wbiła w roślinkę swój badawczy, choć teraz rozczulony wzrok. Rozczulenie jej, całkiem Vamirelle z tropu zbiło, bo też siostra jej niezwykle rzadko emocjom pozwalała zerwać się z uwięzi. Spojrzała więc na przyjaciółkę i głową skinęła, jakby nie chciała sama bliżej podchodzić. Ciekawa była niezmiernie znaleziska, lecz zbyt mocnym szokiem cała sytuacja dla niej się okazała, a i złości siostry się obawiała. Wszak prawie rozdeptała cel ich podróży, a przynajmniej to, co potencjalnie tym celem mogło się okazać.
… nie wyglądało to tak majestatycznie, jak myślała iż wyglądać powinno, jednak...nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała… ani nie czuła. Miała wrażenie, że roślina żąda, by na nią spojrzeć. Najchętniej stała by tak zahipnotyzowana i się w nią wpatrywała jak długo by tylko mogła, jednak resztki trzeźwości umysłu uniemożliwiły jej to.
- Jest marniutka, nie przetrwa podróży. Musimy rozbić się tutaj na parę dni i o nią zadbać.
Siostry:

Wskazała ręką na półkę skalną znajdującą się kilkanaście łokci poniżej, od strony oceanu.
- Sądzę, iż będzie to odpowiednie miejsce na założenie obozowiska. Co wy na to...siostry?
-To będzie jak najbardziej dobre miejsce, SIOSTRO.

Pielęgnacja:
…roślinka, nadal maleńka i nieco zmarnowana, pod wpływem wody objawiła typową dla odwodnionych roślin reakcję - jej drobne listki nieznacznie się uniosły, a łodyżka nie wyglądała już jakby pod własnym ciężarem załamać się miała. Niewątpliwie ucieszyło to kobiety, a i okazję do dość pozytywnej adnotacji w dzienniku dawało. Na kartach pojawiły się więc pierwsze zapiski w elfickim, które głosiły:

"Nyphealea została odnaleziona i podlana pierwszego dnia. Mimo chłodu nocy, widoczna jest poprawa stanu łodygi oraz liści. Konieczne jest zbadanie, czy nęka ją jakiś szkodnik, choć w takim klimacie jest to raczej mało prawdopodobne."

Następne dni mijały podobnie, zaczynając się wczesnym rankiem czynionymi obserwacjami, po których siostry udawały się na śniadanie. Skończywszy się posilać, udawały się na poszukiwania innych ocalałych okazów, a resztę dnia spędzały na obserwacjach i badaniach. Wśród sprawdzanych środków poprawy kondycji rośliny znalazły się ziołowe napary wzmacniające, wodne roztwory soli o różnym stężeniu oraz różne sposoby mające na celu osłonięcie Nyphealei od wiatru i chłodu. Nim tydzień minął, roślinka zdawała się być nieco mocniejsza i chyba nawet nieco większa, co nie zostało pominięte w notatkach. Z upływem dwóch tygodni nastał czas ogromnej radości wywołanej znaleziskiem Vamirelle - drugim okazem cennego ziółka będącego przyczyną całej tej wyprawy. Od tego czasu przybyło kobietom pracy, zapisków, rozmyślań, ale przede wszystkim nadziei…

… płomiennowłosa z radości w dłonie klasnęła, a mroczna uśmiechnęła się wyjątkowo szczerze, ponieważ na rozpostartej dłoni ich alchemicznej siostry ułożone były dokładnie dwa, jasnobrązowe, niemalże idealnie kuliste nasionka. Vam położyła dłonie na ramionach swych towarzyszek i radości swojej nie kryjąc, zwróciła się do nich:
-Czas wracać do domu, Siostry...

1.    Decyzja:
- sądzę iż w obecnej sytuacji nie powinnyśmy fatygować Nyphealei niebezpieczną i niewygodną podróżą, gdyż mogłaby jej nie przetrwać, a i na wypadek, gdyby nasionka uległy, chroń przed tym Pani Natrivial, zniszczeniu, może posłużyć za źródło nowych…
Wiele dni minęło od ich naukowej wyprawy i wiele z tych dni spędzały razem na badaniach i rozmowach. Pracowały również w swych domach późnymi wieczorami, by przy następnym spotkaniu o wnioskach rozprawiać. W ten sposób ich więzi zacieśniały się coraz bardziej, a gdy siostrami się nazywały, robiły to tak naturalnie, jakby kołyska w kołyskę spały jako niemowlęcia. Zdawały sobie jednak sprawę z tego, iż ciąży na nich niezwykle odpowiedzialne zadanie związane z ochroną i coraz lepszym poznawaniem rośliny i czuły, że któregoś dnia mogą nie dać sobie z tym same rady. Lasai podczas jednego ze wspólnie spędzonych przy rumie wieczorów zasugerowała możliwość wtajemniczenia innych alchemiczek do tegoż dzieła, na co reszta sióstr przystała.

Niedługo po wyprawie w góry Quentai oraz badaniach nad rośliną Nyphealea, w okolicznościach po dziś dzień nieznanych, zaginęła założycielka i głowa rodu Er Nyphala pozostawiając pozostałych jego członków w ogromnym żalu. Ród jednak musiał istnieć nadal. Pozycję głowy rodu odziedziczyła więc jej młodsza siostra, Vamirelle Er Nyphala. Przysięgła ona sobie, zaginionej siostrze oraz wszystkim członkom tego rodu, godnie siostrę zastąpić i dalej ród dumnie prowadzić wraz z całą jego alchemiczną działalnością.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.heksa.pun.pl www.3b.pun.pl www.lechia-gdansk.pun.pl www.animesession.pun.pl www.mysterycabal.pun.pl